Chęć na coś słodkiego objawia się przez ostatnie tygodnie u mnie w chęci na czekoladę. Całkiem możliwe, że mój organizm woła o magnez, aby uspokoić moje nadszarpane nerwy. Stresu u mnie ostatnio co niemiara, o czym świadczy fakt, że obejrzałam wczoraj dla rozluźnienia komedię romantyczną, co raczej mi się nie przytrafia. Muszę wrócić do aktywności fizycznej, a szczególnie do jogi, która jest dla mnie lekiem na całe zło. Wystarczy, że tydzień nie ćwiczę i czuję się jak staruszka.
Poniższy przepis na ciasto jest bardzo banalny, ale o to w nim chodzi. Zrobiłam je już kilka razy z różnymi sezonowymi owocami i jest niezawodny. Czasu na jego wykonanie nie trzeba wiele, składniki są bardzo proste, dostępne w każdym sklepie, a efekt całkiem przyzwoity.
1. Włączyć piekarnik na 180° C.
2. Wysmarować blachę tłuszczem.
3. W średniej misce wymieszać bardzo dokładnie wszystkie suche składniki.
4. W małej misce wymieszać mleko, olej, ocet i aromat.
5. Mokre składniki wlać do suchych i dokładnie połączyć ze sobą. Do ciasta dodać owoce i wymieszać.
6. Ciasto przelać do formy i piec 40 min. W trakcie pieczenia można rozpuścić czekoladę. Do dużego garnka z wodą wkładamy rondelek i trzymamy na średnim gazie. Do rondelka wrzucamy kostki czekolady i czekamy aż się rozpuszczą.
7. Gdy ciasto ostygnie, oblewamy je rozpuszczoną czekoladą i posypujemy płatkami migdałowymi. Ciasto najlepiej smakuje schłodzone w lodówce.
Bardzo apetyczne ciasto, wegańskiego czekoladowca jeszcze nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńCiasto doskonałe: mokre, czekoladowe i wyładowane owocami. Na pewno wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńu mnie chęć na czekoladę występuje codziennie ;) uwielbiam ciasta z kakao, wygląda przepysznie :-)
OdpowiedzUsuńZrobiłam coś podobnego wczoraj, ale do ciasta dałam jeszcze kilka łyżek kwaśnego dżemu, a górę wysmarowałam gęstym mlekiem kokosowym i dopiero zrobiłam mazy z czekolady. Niedługo pokażę na blogu.
OdpowiedzUsuńA twoje wygląda cudnie!
Jakie idealne :-)
OdpowiedzUsuńMuszę zrobić takie z wiśniani ze spirytusu :-)
ale zdjęcia smakowite , kurcze coś niesamowitego
OdpowiedzUsuńWygląda super :) bardzo lubię połączenie ciasta czekoladowego z morelami/brzoskwiniamie :) do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale :). Ja bym spróbowała z truskawkami, malinami albo daktylami.
OdpowiedzUsuńOstatnio piekłam proste czekoladowe ciasto, i od tak sobie dodałam resztkę mrożonych bananów z lodówki, zmiksowałam, i do ciasta przed pieczeniem. Okazało się tak pyszne że zniknęło błyskawicznie :D Czekolada, soczyste ciasto i owoce, doskonała kombinacja :)
OdpowiedzUsuńKapcie z nóg! Obwieszczam wszem i wobec, że zaczynam gotować i piec co popadnie z tego bloga! Wszystko czego dotychczas spróbowałam było wspaniałe! A to ciasto leciutko zmodyfikowałam: zamiast proszku do pieczenia dałam więcej sody ( w sumie płaską łyżkę) i pól łyżki octu balsamicznego. A to wszystko bez jajek i mleka krowiego - rewelacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Kasia - wasz zagorzały czytelnik :DD
wow, ależ to ciasto się prezentuje!Przepiękne!
OdpowiedzUsuńprzepięknie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńMój organizm też często woła o magnez zwłaszcza biorąc pod uwagę ilości wypijanej przeze mnie kawy.
Trochę gorzej, że moje nerwy zwykle reagują w sposób bardzo bezpośredni, nie owijając w bawełnę. Legendarne już jest moje wyjście w środku lekcji "przepraszam, ale ja idę do sklepiku po dawkę magnezu, bo jak babcię kocham zaraz mnie szlag trafi" :P
Bardzo podobne proporcjami do mojego ciasta, ale ja daję mniej spulchniaczy;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńZ przepisu skorzystam, ale mała rada, jeśli można.
Od dawna nie używam już proszku do pieczenia jedynie sody. W proszku jest kwasek cytrynowy, czyli bardzo trująca chemia. Daję tak jak Ty ocet jabłkowy lub winny ale 2 łyżki i zamiast 3/4 to całą łyżeczkę sody. :)
Upiekłam już chyba ze trzy razy - zawsze wychodzi pyszne i zmyka w mig. Dzięki :-)
OdpowiedzUsuńZrobiłem ten wypiek. Oczywiście nie wyglądał tak ładnie jak Twój.
OdpowiedzUsuńTrochę zmieniłem, bo ja lubię jak babka jest wilgotna (jakkolwiek to zabrzmi) i do każdej dodaję wiórki kokosowe, które właśnie zatrzymują trochę wilgoci.