Musze przyznać, że mam pewien problem z nazewnictwem niektórych potraw. Danie, które dziś prezentuje, roboczo nazwałam pieczenią, bo ta nazwa najbardziej mi pasuje ze wzgledu na jego strukturę i konsystencję (mógłby być również pasztet). Jednak z pieczenią nic nie ma wspólnego, tak samo jak wszystkie wege dania, które nazwę mają zaczerpniętą od dań mięsnych. Już nie raz, chociażby na tym blogu, ktoś zarzucał, że robienie tych wszystkich wege kotletów, burgerów, parówek, seitanów itp. to tęsknota za mięsem. Oczywiście wiem, jak absurdalne są te zarzuty, ale nie da się ukryć, że ciężko się czasami oderwać od "mięsnego" nazewnictwa, bo zwyczajnie ciężko oderwać się od samej kultury. Dzisiejsze danie jeszcze spokojnie można nazwać zapiekanką, ale co zrobić z tymi nieszczęsnymi kotletami ? Czy warto na siłę tworzyć nowe nazwy ?
Przechodząc już do samego dania, jest ono u mnie ostatnio nr 1 na liście obiadowej, a także lunchowej. Zapiekanka wychodzi bardzo zwarta, po przestudzeniu, łatwo się kroi, dlatego bardzo często zabieram sobie kawałki do pracy. Mi na zimno równie dobrze smakuje, co na ciepło, ale mój parter już kręci nosem. Danie jest trochę zapychające, więc najlepiej podawać je z sosem.
Zapiekanka z czerwonej soczewicy i cukinii2 cukinie (ok. 500 g)1 średnia cebula1/2 szkl. (60 g) ziaren słonecznika1/3 szkl. (40 g) siemienia lnianego1/3 szkl. (40 g) mąki gryczanej lub groszkowej (ew. innej)250 g suchej czerwonej soczewicy4 łyżki oleju kokosowego lub oliwy oliwek1,5-2 łyżeczki soli3/4-1 łyżeczka pieprzu
Soczewicę dokładnie opłukać i ugotować, ale tak, aby jej nie rozgotować, maksymalnie 10 min. Piekarnik włączyć na 190° C. Cebulę pokroić w kostkę u usmażyć na oleju, aż będzie złocista. Cukinię umyć i zetrzeć do dużej miski na tarce o grubych oczkach. Zmielić słonecznik i siemię, wsypać do miski z cukinią. Na końcu dodać dobrze odcedzoną soczewicę, mąkę i przyprawić. Najlepiej masę wyrobić gołymi rękoma. Wysmarować formę do pieczenia 20 x 20 cm tłuszczem, wyłożyć papierem do pieczenia, przełożyć masę i wyrównać z wierzchu. Piec ok. 40-45 min, aż wierzch się zarumieni.
Oj, czuję coraz bardziej brak foremek do pieczenia :(
OdpowiedzUsuńPrzepis brzmi bardzo dobrze, aż szkoda że na razie nie mam jak zrobić.
Wygląda świetnie :) Czy mąkę gryczaną można pozyskać przez zmielenie kaszy gryczanej?
OdpowiedzUsuńZmielona kasza, a mąka to nie to samo. Ja mąkę kupiłam w markecie u siebie w mieścinie, coraz częściej widzę ją na sklepowych półkach. W tym daniu rodzaj mąki nie jest tak istotny, ja wybrałam gryczaną, bo jest bezglutenowa. Myślę, że mąka kukurydziana tez się nada.
Usuńto ja się wtrącę , tak można zmielić kaszę ( ja tak robię nawet do chleba) ale musi to być kasza gryczana , jasna nie palona, ta palona się nie nadaje
UsuńTa jasna to po zmieleniu będzie super maka , lepsza niż ze sklepu
Ja używam tylko kaszy niepalonej i często ją mielę. Jednak ostatnio robię dużo placków, naleśników bezglutenowych i zmielona kasza inaczej zachowuje się niż kupna mąka, którą mam w domu. Wydaje mi się, że kasza bardziej pęcznieje. W tym przepisie akurat to bez większej różnicy czego się użyje.
UsuńPęcznieć może bardziej , bo świeża zmielona , ma większa chłonność , tak samo zachowuje się mąka z pszenicy , orkiszu czy żyta
UsuńMam taki prawdziwy domowy żarnowy młynek do mielenia zbóż i jak robię swoja mąkę to wody trzeba więcej
Może chodzi tu ,że nic się nie odsiewa?
Ale też maka gryczana domowa pięknie pachnie i jest smaczniejsza , przynajmniej ja tak uważam ,a już jaglana to kupna dla mnie niezjadliwa ,a domowa pyszna
Zazdroszczę młynka. Mi by się przydał, bo bardzo dużo mielę orzechów, nasion i kasz. Będę musiała pomyśleć. A tę mąkę jaglaną robisz ze zwykłej kaszy ?
UsuńJa mam taki
Usuńhttp://www.e-kwiatek.pl/mlynki/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=140&category_id=40&option=com_virtuemart&Itemid=76&vmcchk=1&Itemid=76
on tylko do zbóż , oleistych -orzech , siemię , sezam i pestki , miele w młynku do kawy
Tak tak mielę kaszę (myję bo raczej są niezbyt czyste , susze dokładnie ) , czasami miele proso ,ale mąka jest bardziej otrabiasta i w dużej ilości raczej się nie nadaje ,ale trochę dosypać do chleba itp jest dobra
ten sos z avocado trochę jak guacamole :)
OdpowiedzUsuńJak partner kręci nosem, to trzeba go capnąć za nocha :D
OdpowiedzUsuńKotlet to kotlet :) Ja nazywam wegańskie dania pieczeniami, klopsikami, hot-dogami itp. Jak ktoś ma z tym problem- cóż, jego brocha :) Strasznie apetycznie to wygląda. Podziwiam talent do fotografii kulinarnej. I za rezygnację z cukru, glutenu... Ja bym chyba nie potrafiła. Chyba, że naprawdę dawałoby mi się to we znaki. No, może z cukrem na prawdę powinnam skończyć. :)
OdpowiedzUsuńZ tymi nazwami to niekończąca się dyskusja! Kiedy napiszę na blogu, że zapraszam na sernik z tofu to krytyczne głosy, że jaki to sernik i po co mówić sernik jak bez sera. Innym razem więc piszę tofurnik i zawsząd słyszę krytykę, że takiego słowa nie ma, nie istnieje oraz, że źle robię wizerunkowi wegan i wegetarian wymyślając nowe słowa(sic!). Chyba zawsze będą zwolennicy jednej albo drugiej opcji i nie da się zadowolić wszystkich więc nazywaj jak wolisz, ja na parówki sojowe mówią parówki, pasztet z soczewicy nazywam pasztet a kiedy zrobię kotlety z fasoli to są to dla mnie kotlety. I tyle :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja się też zastanawiałam nad mąką - właśnie kukurydzianą lub zwykłą - czy wyjdzie.
OdpowiedzUsuńPrzepis mi się bardzo podoba. :) Zwłaszcza, że ostatnio odczuwam niedobór warzyw związanych z zimą.
Jak sobie radzicie z śniadaniami, kolacjami zimą? Bo muszę przyznać, że to moja pierwsza wegańska zima. Pasty już mi wychodzą bokiem, do głowy mi przychodzą jeszcze jedynie pasztety... A owsianki jakoś mi nie pasują, kiedy wybór owoców też jest średni.
A i co do nazewnictwa, to je lubię. Ja wiem, że biszkopt nie powinien się nim nazywać, jeśli nie zawiera jajek, ale naprawdę cudownie jest móc powiedzieć, że zrobiło się burgery wolne od okrucieństwa i cudownie jest móc je podać mięsożercom, którzy przyznają że są nawet lepsze niż to co oni jedzą! :) Cudowne jest to, że kiedy są święta to wegańskie pyszności rozchodzą się w 5 minut, a mięso zostaje. To dodaje otuchy, że weganizm jest nie tylko wolny od okrucieństwa, zdrowy, ale i baaardzo smaczny. :) Tylko mam problem z tymi śniadaniami zimą, kiedy nawet ogórek i koperek smakują okropnie nijako.
Zima dla jest łatwa. Ja osobiście zawsze źle ją znoszę. Moim ulubionym śniadaniem zimowym jest avocadica (http://weganie.blogspot.com/2010/01/avocadica.html). Niezastąpiona jest tofucznica (http://weganie.blogspot.com/2011/06/tofucznica-ze-szczypiorkiem.html), ja od owsianki wolę pudding z brązowego ryżu, który przygotowuje wieczorem, a rano odgrzewam. Często jemy kaszę kukurydzianą (http://weganie.blogspot.com/2011/02/kasza-kukurydziana-z-musem-z-nerkowcow.html). Ostatnio smażę sporo placków, np. gryczanych, migdałowych, a także omlet z mąki z ciecierzycy i tofu. Na te dania zamieszczę niedługo przepisy.
UsuńNa kolację jem bardzo często sałatki. Późno jem obiad, więc często moją kolacją są tylko orzechy i jabłko.
Awokado schładza organizm więc nie jest idealne na zimowe śniadanie. A ryżu nie powinno się jeść po ostygnięciu, bo bakteria uwalnia toksyny po spadku temperatury jakoś poniżej 60°C...
UsuńWygląda apetycznie, muszę wypróbować tylko dodatki zmienić na sezonowe!
OdpowiedzUsuńPięćsetna obserwatorka wita :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
UsuńJa tam nie mam problemu z "mięsnym" nazewnictwem wegańskich dań. O ile są domowe, bo te sklepowe to raczej omijam szerokim łukiem - zbyt przetworzone, zbyt słone i za bardzo naśladujące mięso są jak dla mnie. Ale z domowymi eksperymentami to hulaj dusza! ;)
OdpowiedzUsuńA przepis świetny! Zrobiłam z połowy porcji, dodając drobno startą marchewkę zamiast cukinii. Sosem nie chciałam brudzić miksera, więc rozgniotłam po prostu awokado widelcem. Wyszło pycha :) Dziękuję.
Przepis brzmi intersująco, tylko nie do końca rozumiem w jakiej postaci dodajemy do masy soczewicę - suchą czy ugotowaną?
OdpowiedzUsuńNo tak, teraz widzę że na samym początku jak byk pisze, żeby ugotować soczewicę :)
Usuńmuszę kiedyś zrobić sos z avocado. Wszystko wygląda świetnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzeszłam na weganizm prawie miesiąc temu i dzięki istnieniu tego bloga wcale nie czuję, że coś tracę! Fajnie jeść pysznie, zdrowo i 'humanitarnie' :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Takie komentarze są dla mnie najbardziej cenne :)
UsuńWczoraj zrobiłam i wyszło pysznie! Jedyna modyfikacja to to, że dałam mąkę orkiszową i trochę więcej cebuli(mój chłopak jest cebuloholikiem). Jedno zdanie bym tylko dodała do przepisu, że po starciu cukinię należy odcisnąć z nadmiaru soku. Ja tego nie zrobiłam i masa mi wyszła zbyt wodnista.
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis! pozdrawiam
P.S. Ja też na kotlety mówię kotlety na pasztety pasztety itd. a jak komuś to przeszkadza to jego problem :) Tylko sernik z tofu jest tofurnikiem :)
Z tą cukinią, to może po starciu za długo stała i puściła sok, albo miałaś bardziej dojrzałą... Masa mogła wyjść też bardziej wodnista od soku z cebuli, której dałaś więcej ;) Ja robiłam tę zapiekankę już kilkanaście razy, zawsze w ten sam sposób i zdarzyło mi się tylko dolać wody, bo masa była zbyt sucha.
UsuńDzięki za komentarz, pozdrawiam !
Kotlet to forma potrawy, więc nie ma żadnego problemu i jak najbardziej może być warzywny czy z ziaren. Natomiast parówka to forma kiełbasy, więc wersja sojowa to już "a la parówka".
OdpowiedzUsuńWyszło mi super!
OdpowiedzUsuńNa to cienka warstwa chrzanu i kiełki rzodkiewki. Niebo! :D
O, z chrzanem jeszcze nie jadłam, muszę wypróbować !
Usuńczy mogę prosić o dokładne wskazówki jak ugotować prawidłowo soczewicę- w jakiej ilości wody, czy gotować pod przykryciem?
OdpowiedzUsuńW tym przypadku gotuję soczewicę w większej ilości wody, nie czekam aż cała woda się wchłonie, bo zależy mi, żeby ziarna były całe i się nie rozgotowały. Płuczę bardzo dokładnie soczewicę, wlewam wodę do garnka, na pewno jest to objętość przynajmniej 2 x większa niż soczewicy. Gdy woda zaczyna się gotować, wsypuję soczewicę i gotuje bez przykrycia max. 10 min. Wszystkie strączki przez pierwsze 15-20 min gotuje bez przykrycia, żeby ulotniły się z nich gazy. Czerwona soczewica bardzo szybo sie gotuje, więc łatwo ją rozgotować. Bardzo często robię z niej curry. Wtedy gotuje 1 szklankę soczewicy w 2 szklankach wody, pod przykryciem. Inną metodę opisałam tutaj http://weganie.blogspot.com/2011/01/pieczona-czerwona-soczewica-z-czerwonym.html
UsuńWyszło pyyyyyyyyyyyyyszne! Ale trochę mi się rozpadło przy wyjmowaniu z foremki... chyba troszeczkę za mało soczewicy dałam, a mąki użyłam z amarantusa. Przepis będę polecać i wykorzystywać go wiele razy :)))
OdpowiedzUsuńSucha soczewica to znaczy namoczona na noc, a potem wysuszona, czy w ogole sucha?
OdpowiedzUsuńW ogóle sucha ;)
UsuńNiestety mi nie wyszła, konsystencja w ogóle nie była zwarta.. Rozpadała się i nie sposób było jej pokroić. Choć ogólnie jest dobra w smaku ;)
OdpowiedzUsuńTo coś poszło nie tak, może soczewica rozgotowała się ? Ja robię średnio 2 razy w tygodniu i zawsze wychodzi tak samo :)
UsuńMniam wygląda smacznie:) fajną zapiekankę z cukinii znalazłam też tutaj: http://zapytajodziecko.pl/przepis/46
OdpowiedzUsuńA co, jeśli awokado jest jeszcze twarde? Nadaje się?
Avocado nadaje się, jak jest dojrzałe.
UsuńMłynek za półtora tysiąca? Zgroza. Ja w młynku do kawy mogę zmielić płatki owsiane, ale cieciorki już by nie przeżył. Dlaczego natłuszczasz formy, a następnie wykładasz je papierem?Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKasia!Genialnie na blogu wegańskim polecasz zapiekankę z mozarellą.... Ach... ten świat oszalał!
OdpowiedzUsuńA do przepisu powracając to dzisiaj był mój pierwszy raz, do którego przymierzałam się już od dawna, ale jakoś nigdy czasu nie było!
Wyszło fantastycznie! Przepysznie,zdrowo i oszałamiająco smacznie.
Całokształt godny Szafa Kuchni 5* hotelu! :)
Brawo. Zrobiłam zapiekankę, zaprosiłam rodziców, podałam z keczupem (rękodzieło:)) i wszystko zniknęło. Zamiast słonecznika, dodałam grubo pokrojone orzechy włoskie. Podoba mi się Pani strona. Właśnie szukam czegoś jeszcze, pozdrawiam. Kolejna fanka Pani kuchni:) Joana
OdpowiedzUsuńMyślałem że to będzie następny nawiedzony suchy babski placek
OdpowiedzUsuńREWELACJA jestem fanem
Leszek
Mi nie wyszlo takie ladne jak na zdjeciu :( ale smaczne za to,troche sie rozwalilo..moze cos zle zrobilam a robilam jak w przepisie.
OdpowiedzUsuńzrobiłam... super... mega pyszne :)
OdpowiedzUsuńzrobiłam już 2 raz, trochę zmodyfikowałam, bo dodałam marchew też i więcej mąki, i na pewno będę do tego przepisu wracać :)
OdpowiedzUsuń